~ Rozdział 12 ~
*Gaduła - Saya
*Rude(Niegrzeczny) - Elle
*Vampair - Ashley
*July - Juliette
*Blonde(Blondynka) - Sandara
*Minzy(oczy jak Minzy z 2NE1) - Hana
Podeszłam do drzwi lekko podekscytowana i otworzyłam je. To nie była Juliette, lecz...
ASHLEY! Ta, od której dziś mam pierścionek. Podeszła do drzwi razem z jakąś dziewczyną, której nie znam. A zza nich wyłoniła się July i dwie dziewczyny z naszej klasy - Elle i Saya.
- Możemy wejść? - zapytała nieśmiało Ash.
Skinęłam tylko potwierdzająco. Dziewczyny zdjęły buty i weszły do środka.
Ashley zrobiła zmartwioną minę i lekko zawstydzoną po czym powiedziała.
- Ahh... Zapomniałam was sobie przedstawić! - wskazała dłonią dziewczynę, której nie znałam - To jest Sandara. San, to Hana.
- Miło Cię poznać - posłała mi szeroki uśmiech i podała mi rękę.
Nastolatka była śliczna. Długie, blond włosy. Pół Amerykanka, pół Chinka. Piękne, duże, okrągłe i umalowane oczy. Miała jasnobrązowe soczewki. Z relacji Gaduły* ona jest naprawdę taka blada... Wygląda jakby miała zemdleć. Ale jej oczy na to nie wskazują. Taka laleczka porcelanowa. Jest bardzo drobna, niższa ode mnie z jakieś trzy, cztery centymetry. Szczupła i posiada zgrabną figurę. Z tego, co powiedziała mi Rude* nosiła przez dwa lata gorset. Nie z własnego grymasu. Jej rodzina jest bardzo bogata składająca się z prawników i lekarzy. Ona jednak nie jest osobą, która chce być popularna lub pragnie wyróżniać się z tłumu, co bardzo rzadko się zdarza. Jest normalną dziewczyną. Dziś ubrała na siebie piękną, zwiewną, granatową w białe kropki sukienkę na ramiączkach. Czarny pasek dokładnie ściśnięty w miejscu pod żebrami. Do tego czarne balerinki z kokardką w kolorze takim samym jak materiał sukienki. Była bardzo nieśmiała. Rzadko cokolwiek mówiła. Jak została o coś zapytana skinęła głową lub dała jakiś znak. Na początku stwierdziłam, że może nie umie mówić, ale potem coś zaczęła mamrotać.
Ashley, Elle i Saya bardzo się zmieniły od czasów gimnazjum. Ashley kompletnie inaczej wygląda. Te fioletowe włosy dodają jej szaleństwa. Kiedyś wzorowa uczennica, nudna, poważna dziewczyna. Dziś? Roześmiana, szalona i pomysłowa. Elle - nasza kochana, ruda przyjaciółka. Zawsze niska, teraz wystrzeliła do góry. Jest wyższa ode mnie. Nadal ma rude włosy (jej naturalne, po prababci Węgierce) tyle, że nie ścięte na "grzyba", lub na "kulkę" tylko długie, kręcone, sięgające za ramiona. Ubrana dziś w taki czerwony kolor, że aż razi po oczach, a jednocześnie poprawia humor. No i nasza Saya. Zawsze gaduła - to się nie zmieniło. Teraz schudła. Wcześniej z tego co wiem miała nadwagę. Ścięła włosy. Miała rzadkie, czarne włosy sięgające za pas (naturalne). A teraz ścięła je tak, że ledwo sięgają do ramion i są dość gęste, a także przefarbowała je - w ciemnym brązowym jej do twarzy.
To dziwne... Dlaczego, gdy wmawiałam sobie, że tu, w Korei, nie znajdę osób, z którymi mogę porozmawiać od serca, nagle wszyscy przenoszą się tu, do stolicy Korei Południowej - Seul?
Zawsze ciekawska i gadatliwa Saya musi zadać jakieś pytanie, które tak mnie wpieni, że mam połowę dnia zepsutego nagle się ogranicza i pyta o rzecz, która mnie dość zdziwiła.
- Ej, czy to prawda, że masz romans z MinHo z SHINee? - spytała pełna entuzjazmu Saya
- Nie, to tylko kolega... Wiesz jak media mogą odwrócić sytuację... - odpowiedziałam
- No ale zdjęcia mówią swoje! - wrzasnęła Ash.
Sandara tylko kiwnęła głową potwierdzająco.
- Zdjęcia... Zdjęcia... A, już wiem o jakie ci chodzi. To nieporozumienie! Ja... - próbowałam dokończyć, ale mi przerwano.
- Nie tłumacz się! A ty w ogóle coś do niego czujesz? - Rude.
- Nie, ale do kogoś innego tak. - powiedziałam nieco nieśmiało.
- A on coś do ciebie czuje więcej niż tylko przyjaźń? - zapytała July
- Z tego co mi powiedział to tak... - powiedziała zmartwionym głosem.
- To na co ty czekasz?! - wrzasnęła Saya.
- Ja... - chciałam coś powiedzieć, ale Blonde mi przerwała
- Nikogo nie można zmuszać do miłości. Jeśli kogoś nie kochasz nie możesz być z nim z litości. A to, że MinHo jest gwiazdą k-pop to nic nie zmienia... - powiedziała troskliwie i nieśmiało, po czym przytuliła mnie i zaproponowała wyjście.
Spakowałyśmy kocyki. Ashley i July poszły do sklepu po coś do jedzenia. Miałyśmy zamiar zrobić "piknik zapoznawczy". Wszystkie się oswoimy ze swoim towarzystwem. Pójdziemy na świeże powietrze do pobliskiego parku, z dala od innych ludzi. Tam usiądziemy i będziemy rozmawiać, bawić się i jeść.
Inne dziewczyny pakowały jedzenie i wszystko na wyjście, lecz ja zawołałam Juliette na bok. Chciałam wiedzieć po co nagle zadzwoniła do mnie z "ważną sprawą".
- July, powiedz mi... O jaką ważną sprawę ci chodziło.
- To dość skomplikowane. Może zacznę od tego, że jak już wiesz - tańczę balet. Tańczymy parami. Jednak ja nie mogę tańczyć, a zawody są za dwa miesiące. Do tego czasu nie znajdę nikogo znającego się muzykę. Ja mam poważną kontuzję kolana. A nie mogę Brandona zostawić samego w takie sytuacji.
- Brandon to twój chłopak?
- Tak, połączył nas taniec. Ale jeszcze jest jedna sprawa. Nakłamałam na ciebie do dyrektora naszej szkoły.
- To znaczy?
- Chodzi o to, że nasza szkoła jak sama wiesz, jest najlepszą w całej Korei. Masz szczęście. Z Ota musiałam jeździć godzinę autobusem do Tokio, do szkoły. A tu w Seul masz na nogach od domu trzydzieści minut. Na rowerze piętnaście, a samochodem około pięciu. A wracając do szkoły tanecznej... Żeby się do niej dostać trzeba przejść odpowiednie szkolenia, testy i tak dalej. Zanim byś je zdała, minęłoby trzy do czterech miesięcy jeśli ci się poszczęści. A jak nie to zejdzie dłużej. Więc nawet z największym fartem nie zdążysz na czas. Załatwiłam ci ogromną reputację, poprzez kłamstwa, u dyrektora. Jestem jego ulubienicą, więc mi uwierzył. Ale musisz nadrobić zaległości. Mianowicie - rozciągnięcie, rytm, lekkość, delikatność. Mogę ci dać swój nieużywany jeszcze zapasowy strój. Lecz baletki do naszej szkoły kosztują około 1.000.000 wonów (1.000 $). Podejrzewam, że przez ostatnie dni nie będzie cię stać. Także mogę ci pożyczyć moje stare baletki. Są trochę podarte, ale bez przesady... To jak, zgadzasz się?
- Ja, ja nie wiem... - jąkałam się zakłopotana.
- Oczywiście, to wakacje. Będziesz mieć dwa tygodnie wolnego jeśli się postarasz, ale jak się nie przyłożysz... Niestety, dni będą odliczane. A konkurs odbędzie się pierwszego września. Czyli masz dwa miesiące bez jednego dnia.
- Ale ja nie wiem, czy sobie poradzę...
- Oczywiście, że sobie poradzisz. To brzmi trudno, ale tak nie jest. Dasz radę! Wierzę w ciebie!
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Po dłuższych namowach July zgodziłam się. Wyszłyśmy na "piknik zapoznawczy". Po drodze toczyły się dialogi na temat wakacji, chłopaków i co u nas przez te ostatnie dwa lata się działo.
- To gdzie wyjeżdżacie na wakacje? Ja lecę z siostrą do Anglii. - Saya
- Ja jadę z chłopakiem w góry! - wrzasnęła szczęśliwa Vampair
- Ja nigdzie nie wyjeżdżam... - powiedziała smutno July i popatrzyła na mnie.
Tylko ja wiedziałam co jej się stało.
- Ja nie mam planów na wakacje... - Rude.
- Ja też. - powiedziała nieśmiało Sandara.
- Ja również. - powiedziałam lecz gdy zobaczyłam karcący wzrok Juliette zaraz zaczęłam mówić coś innego - Znaczy mam. Praktycznie całe wakacje, ale jeszcze nie wiem ile będę miała wolnych dni. Jak będę w Seul to do was zadzwonię. - popatrzyłam na Rude i Blonde po czym objęłam je moimi dwoma rękami równocześnie. Tylko Sandara się zaczerwieniła.
Doszłyśmy do odpowiedniego miejsca. Miałyśmy trzy wielkie kocyki. Każda z nas miała posłanie na dwie osoby. Prażyło słońce. Powinnyśmy z tego korzystać, ale jedynie ja chciałam się opalić. No... I ktoś jeszcze!
- Sandara, idziesz się opalać?
- Chyba tak... Jestem bardzo blada i raczej nie zaszkodzi. - zamyśliła się - Ej, a ty wiesz o tym, że wczoraj wieczorem reszta SHINee przyleciała do Korei?
- Nie, pierwsze słyszę. Dziś w telewizji słyszałam coś innego.
- To już wiesz...
To właśnie moja "współlokatorka kocyka".
Posłałam jej wielki uśmiech po czym rozłożyłam się na kraciastym puchu zwanym w mojej rodzinie "biało-błękitnym kocykiem" plecami do słońca i zamknęłam oczy.
Byłam przytomna, gadałam z dziewczynami. Ale jakby nie tak bardzo aktywnie jak wcześniej.
Myślałam. Na przykład o tym, że czuję pomiędzy mną i Sandarą jakąś więź. Jakbyśmy były pokrewnymi duszami. Różniłyśmy się zachowaniem i wyglądem. Ale nie uczuciami i zawsze miałyśmy takie same zdanie. Albo o ... o MINHO?! Dlaczego właśnie o nim? Czy ja zaczynam coś do niego czuć właśnie wtedy, kiedy straciłam u niego wszelkie szanse?
Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu. Odebrałam go.
- Halo?
- Cześć, to ja, MinHo. Nie przeszkadzam?
- Nie, dlaczego?
- Podobno jesteś z koleżanką.
"To MinHo!" - słyszałam szepty i śmiechy dziewczyn. Sandara ukrywała lekko śmiech. Wyglądała tym sposobem dość słodko.
- KoleżankaMI. - poprawiłam go śmiejąc się. - Wpadniesz na chwilę?
- Niestety, nie przypuszczałem, że będę miał teraz taki napięty grafik. Wiesz, wakacje. Mamy wydać nowy album "Dazzling Girl" w październiku, w pierwszej połowie. Niestety, teraz nie znam dokładnej daty.
- Ahh... A moglibyśmy się dziś spotkać wieczorem?
- Na kolacji u mnie?
- Kolacji?
- No tak... Dziś nikogo nie ma. Chłopaki wychodzą. JongHyun na siłownię. Key i TaeMin na imprezę, a Onew powiedział, że to tajemnica, o której się wkrótce dowiemy. Czyli jak tak mówi... Chodzi o dziewczynę z pewnością.
- Onew - jego tajemnice mnie czasami zaskakują. - zaśmiałam się.
- Tak, to prawda... - słyszałam rozbawienie w jego głosie. - To co? O której ci pasuje?
- 19:00?
- Tak, to dobry pomysł.
- Czy to...
- Tak, to randka.
- Nie to miałam na myśli.
MinHo wyraźnie się zawstydził po czym szybko powiedział - Dobra, ja muszę kończyć. O 19:00 u nas.
Rozłączył się, a dziewczyny zaczęły śpiewać "Congratulations". Ja się tylko śmiałam i nic nie mówiłam.
Leżałam na kocu tym razem opalając brzuch i spoglądałam na zegarek odmierzając czas. Jeszcze pięć godzin.
Dziewczyny mnie odprowadziły do domu i gdy weszłam poczułam zapach obiadu.
- O, to już obiad? - zapytałam podekscytowana z przedpokoju.
- Tak, właśnie nakładam. Nie zdejmuj butów. Obydwie zjemy na podwórku.
- Obydwie? - zapytałam zdezorientowana.
- No tak. Twojego taty nie ma, bo jest na rozmowie o pracę, a potem idzie na bankiet, a Daisy pojechała na tydzień do mojej siostry nad morze.
- Aha, dobrze.
Poszłam do ogrodu. Usiadłam na krześle i patrzyłam na "podwórko". Raczej nazwałabym to odgrodzonym kawałkiem ziemi, za którym ciągną się wielkie pasy pól mierzących kilka hektarów.
Podeszła do mnie. Na talerzu widniała polska potrawa - pierogi ruskie.
- Po co to zrobiłaś?
- Wiem jak bardzo tęsknisz za domem. Chcę ci go tylko przypomnieć.
- Dziękuję, ale nie trzeba było. - powiedziałam z uśmiechem.
Usiadła naprzeciwko mnie.
Jak już zjadłyśmy zabrała talerze, włożyła je do zmywarki i wróciła do mnie.
- Tata kazał mi z tobą dziś porozmawiać, bo sam nie wie jak ci to powiedzieć.
- Co takiego znów przede mną ukrywał.
- Wiesz... Ukrywał przed tobą wiele rzeczy.
Zacznijmy od tego, że Twoja matka była Chinką, a nie Koreanką. Ona była w połowie Chinką, w połowie Koreanką. Ty masz chińskie oczy i rysy twarzy, ciało Angielki po babci od strony taty, a wysokość Koreanki. Urodziłaś się w Tokio, nie w Ota. I co najważniejsze...
- Tak?
- Twoja mama żyje... Ale ona Cię nie chciała i zostawiła cię pod opieką taty i babci. Postanowili cię zmylić, byś nie czuła się źle i inaczej...
- Ale jak mogła?! Dlaczego?!
- Bo ona... Nie kochała cię...
Zatkało mnie. Wstałam z krzesła i pobiegłam do pokoju. Zatrzasnęłam drzwi i zamknęłam je na klucz. Padłam na łóżko, założyłam słuchawki i odpłynęłam w świat muzyki razem z potokiem łez. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Gdy się obudziłam była już 18:00.
Musiałam się zebrać, żeby jakoś wyglądać.
Po trzydziestu minutach byłam gotowa :
Rzuciłam w stronę macochy "Wychodzę i wrócę około 23:00" i wyszłam.
Szłam powoli w stronę przystanku autobusowego. Wiedziałam, że tu, w Seul autobusy miejskie krążą co chwilę od 02:00 do 23:00.
Poczekałam pięć minut, wsiadłam do jednego z nich i zajęłam miejsce przy oknie. Mijałam zadziwiająco nowoczesne budynki. Zanim dotarłam na miejsce minęło piętnaście minut. Byłam pięć minut przed czasem. Akurat w tym czasie zdążę dojść z przystanku do ich domu. Wiedziałam dobrze gdzie to jest przez Ashley, która tłumaczyła mi przez całą drogę powrotną z pikniku gdzie iść żeby się nie spóźnić.
No i stałam przed wielkim domem, bardzo nowoczesnym. Wcisnęłam dzwonek do drzwi. Otworzył mi pachnący perfumą męską MinHo. Nie wiedział o tym, ale zawsze taki zapach szybko mnie uwodzi.
Weszłam do środka. Czekał na mnie pięknie ozdobiony stół z zapalonymi świecami, zasłoniętymi zasłonami i rozsypane płatki róż wokół miejsca jadalnego.
Nagle Choi złapał mnie za rękę i pociągną w niespodziewanym kierunku.
1. Dziękuję za wszystko, co robicie. Minął jeden dzień, a już jest 16 komentarzy (razem z moimi), 18 obserwatorów i 3466 wyświetleń.
2. Jak Wam się czyta nowe pismo. Coś jeszcze zmienić?
3. Wzięłam udział w wywiadzie. Jak Wam się podoba?
4. Ten rozdział jest dedykowany mojej siostrzyczce - Amelce. We wtorek będzie miała 7 lat. Wszystkiego najlepszego siostro! ;D
Pięknyy rozdział ♥ Pismo jest faajne :] Wywiad za chwilkę przeczytam, i złóż Amelce życzenia ode mnie xD
OdpowiedzUsuńDziękuję ^.^
UsuńOk, już to zrobiłam >.<
Świetny blog :) Pozdrawiam i obserwuje :)
OdpowiedzUsuńhttp://anna-and-klaudia.blogspot.com/
Dziękuję ;)
UsuńMasz to załatwione ; ]
świetne , zresztą - jak zawsze :D . szczerze ? to nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji co do mamy Hany . przeraziło mnie to ;) . Pisz dalej , życzę weny . :D . / Ewkaa :D .
OdpowiedzUsuńDzięki : >
UsuńHaha, jednocześnie można współczuć Hanie, ale pamiętaj... W mojej książce, w każdym rozdziale, można się takich rzeczy niespodziewać, staram się zaskakiwać. Taka już jestem ; D
Thx >.<
Świetny i długi <33
OdpowiedzUsuńPismo jest dobre ^^
Wywiad już czytałam i dziękuję, że o mnie wspomniałaś.
Najlepszego dla twojej sis ^^
Czekam na c.d.
Wcale nie najdłuższy, ale staram się. Skoro to rozdziały to powinny być dłuższe, no ale, żeby Wam się czytać chciało, piszę nie aż takie...
UsuńTak, też mi się podoba ;)
Nie ma sprawy, ale inaczej by być nie mogło. :]
Już jej powiedziałam. ;D
>.<
Woooooow ;D
OdpowiedzUsuńPismo fajne :D
Wywiad świetny :D
Wszystkiego naj dla twojej siostry :D
Uwielbiam jak piszesz co chwilę ":D"
UsuńTeż coś takiego mam xD
Na prawdę takie "Woooooow ;D" ? ;P
Nie sądzę, że aż takie to dobre ^.^
Mi też się podoba :]
Dziękujemy ; ))
Ło jakie fajne pismo. <3 rozdział świetny, dobrze mi się czytało, Hana i balet, zobaczymy jak sobie poradzi. ^^ a z jej matko to mnie tak samo zatkało, jak można... głupia, głupia. -,- ciekawe gdzież to nasz zacny Minho ją zaciągnie. *.* i wszystkiego najlepszego dla Amelki. ;** czekam na kolejne rozdziały z niecierpliwością. ^^
OdpowiedzUsuńWynalazłam ;D
UsuńDziękuję <3
Tak, Hana i balet. Zaskoczeniem nie będzie to, że będzie się bardzo starać. Jednak coś MinHo, nawet kilka "cosi" będzie przeszkadzało ^.^ I ktoś się do niego będzie dobierał... Ale to już potem ;p
To prawda... :(
Oj zobaczysz. A to będzie dość śmieszne i raczej się nie domyślisz gdzie i po co... xD
Ty sobie nie wyobrażaj niczego takiego >.<
Haha, ona ma 11 września, a ja 26 października. Miesiąc w miesiąc xD
jakie to świetne !
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, jak przebiegnie kolacja ^,^
Mam nadzieję, że Hana sobie poradzi ! Hwaiting <3
Zatkało, mnie, to, że matka jej nie chciała. Współczuję jej....
Czekam na kolejny rozdział !
Dziękuję bardzo ^.^ Nawet nie wiesz jak ważne są dla mnie takie słowa... ;_;. Normalnie płaczę... Ale nie ze smutku, tylko ze wzruszenia...
UsuńDość nietypowo... ;D
Ja też trzymam za nią kciuki. ~ Hwaiting ! ~ : )
Tak, to smutne...
; ;
^
Czekaj, mam nadzieję, że będzie warto ;)
Kocham te twoje opko no > 3
OdpowiedzUsuńSmutne to.; (
Kochasz? Aż tak bardzo ? : ]
UsuńCieszę się :)
Smutne i zabawne w jednym... :P
Smutne :(
OdpowiedzUsuńLubie to opowiadanko...
Hej, zajrzysz do mnie? (sorry, wiem, że linków nie miało być, ale nie znalazłabyś mnie)
teczanapustyni.bloog.pl
Zabawne w smutnym właściwie...
UsuńTak, jak zdarza się taka sytuacja, że nie masz bloga na blogger.com to tak... Można dawać linki. ;)
Tylko daj mi linka, bo chyba pomyliłaś, bo jak przepisywałam z jakieś trzy razy link nie działał... :(
Usuń