Rozdział 3
To... To Mir z MBLAQ... Zwidzenia? Nie... Chyba nie... Idę dalej mijając go obojętnie. Szłam wolno, ale jakby się gdzieś śpiesząc, stąpałam ciężko jak słoń, a zarazem lekko jak motyl, pewnie jak tancerz i chwiejnie jak ślepiec. Ale chcąc układać wiersze nie opisywałabym mojego kroku, tylko życie, to, że na nim zabrakło mojego jedynego wsparcia - babci. Miałam szczęście - jutro sobota. Czas, który zawsze z nią spędzałam będzie teraz tym, którego wykorzystam na płakanie i myślenie. Chce, bym pochowała ją w Incheon, dobrze, ale to jest w Korei Południowej... Hmm... Dwa kraje dzieli niebieska woda, której samochodem nie przekroczę, jedyne wyjście to samolot, który będzie kosztował dość dużo. Skąd będę miała tyle pieniędzy? Aj! 3.000.000 won (3.000 $)! Ale co, cała rodzina nie przyjdzie, będę tyko ja? Może poleci ze mną tata... "O ile za dużo pracy nie będzie miał..." - pomyślałam i parsknęłam. Może ktoś z jej rodziny z tamtych stron przyjdzie? Weszłam do domu. Nikogo nie było. Pewnie gosposia poszła na zakupy, a tata? "Najważniejsza praca go wzywa!" - znów parsknęłam. Poszłam do swojego pokoju.
Nie, teraz nie mam tak jak w każdym filmie romantycznym. Nie dzwoni chłopak z przeprosinami, nie, nie przychodzi i nie zabiera mnie na spacer. Zostałam sama - kompletnie sama ze swoimi smutkami bez żadnego wsparcia nawet ze strony małej garstki "rodziny"... Hmm?
Wzięłam słuchawki i dla polepszenia humoru włączyłam sobie "Exo-K - History". Kai zaskakująco dobrze śpiewa. Muzyka zazwyczaj jakoś tam podnosi mnie na duchu... Włączyłam "J-Min - Stand Up". To z japońskiej dramy "Hana Kimi". To jest o jakiejś dziewczynie, której spodobał się chłopak, który był sportowcem, ścięła włosy i zaczęła się uczyć w szkole dla chłopców. A ostatnio co mnie zdziwiło wyszła jakaś koreańska drama o tej samej tematyce... Nazywa się "To The Beautiful You". "Z jakimś tam MinHo z SHINee, a ja nawet go nie znam, choć byli w moim mieście dwa razy" (zapamiętajcie te słowa). Wiele dziewczyn wzdycha na ich widok jakby nie wiem kim byli... Nie rozumiem tego... Mówią, że ich kochają, a przecież nie znają ich charakterów poza sceną. Czyli, że miłość zaczyna się od pierwszego spostrzeżenia i zapamiętania tej osoby? Mam tyle pytań... To czego wciąż milczę? Głupia nieśmiałość!
Położyłam się i zasnęłam budząc się dopiero w sobotę rano.
Podniosłam głowę z niechęcią, ale zapach rozchodzący się po całym domu nie dał mi leżeć w spokoju. Zaścieliłam łóżko, ubrałam brązową sukienkę i kremowy sweterek na wierzch. Przeczesałam włosy i ubrałam żółte kapcie na nogi. Łaziłam po całym domu. Tak, czułam piękny zapach. Nie myśl, że to zapach jedzenia... To zapach perfum mojej mamy. Mój ulubiony zapach. Minęło szesnaście lat, a ja dalej go czuję. Zawsze dreszcze przechodzą mi po ciele i bardzo miłe ciepło. Czuję jakby była ze mną. Chodziła po domu przytulając mnie, łapiąc za rękę i ciągnąc do harfy. Jak śpiewam czuję, jakbym śpiewała tylko dla niej, by była szczęśliwa i uśmiechała się szeroko. Co dzień wstając widzę jej zdjęcie stojące przy moim łóżku.
Teraz wiem, że babcia jest w bezpiecznych rękach ... - uśmiechnęłam się lekko.
Znów nikogo nie było. Coraz częściej wychodzili. Poszłam do kuchni. Czekało tam śniadanie. Herbata była jeszcze gorąca, czułam jej żar. Musieli wyjść niedawno...
Zadzwonił mój telefon z dzwonkiem oczywiście jedynego jakiego znałam, koreańskiego, ulubionego piosenkarza - G-Dragon - Heartbreaker.
Odebrałam. To była jakaś dziewczyna imieniem Becky, mówiła, że pochodzi z Ameryki, ale mieszka w Japonii. Chciała się ze mną spotkać w sprawie samorządu i dyskoteki szkolnej.
Zebrałam się i wyszłam. Doszłam w umówione miejsce - w parku.
Stała tam dziewczyna, blondynka, miała śliczne oczy.
Podeszłam do niej i zaczęłam coś mówić, a ona mi przerwała.
- Spóźniłaś się 10 minut! Ja tu marnuję swój czas, a ty?! - wykrzyczała zdenerwowana
Czyli mnie nie znała... Ja zawsze się spóźniam, zawsze! Egh...
- Ja.. Ja przepraszam... - powiedziałam udając smutną.
W duchu się śmiałam. Miała śmieszny wyraz twarzy jak się wkurzała
- Przepraszam nic nie załatwi!!! - wykrzyczała i rzuciła mi jakimiś papierami w twarz.
Pobiegła przed siebie. Już była daleko. Nie dogoniłabym jej. Dopiero teraz zobaczyłam napis :
"Uczennica należąca do samorządu szkolnego - Hana Raito Kaze organizuje wraz z przewodniczącym szkoły Lee JiWoo dyskotekę szkolną."
Że jak?! Ja w samorządzie szkolnym?! Pff... O co chodzi?
Usiadłam na ławkę. Po jakiejś minucie przyszło mi na myśl jedno słowo.
- TATA!!!!!!!! - wydarłam się tak głośno, że prawie cały mały park mnie usłyszał.
Zawstydzona wróciłam do domu i trzasnęłam z całej siły drzwiami.
- Tato! Tato!! Tato!!! - wołałam po całym domu.
Tata wyszedł ze swojego "pokoju pracy" jak to on nazywa i zaczął wypytywać o to, co się stało.
- Tato, ty wypytujesz?! Przecież zapisałeś mnie do samorządu szkolnego!!! - wykrzyczałam
- Ale ja tylko chciałem... - powiedział smutny.
- Tak, wiem "dobrze", ale jakoś zawsze ci to nie wychodzi.
Odbiegłam od niego i zamknęłam się w pokoju.
Nagle ktoś zaczął pukać w okno...
Przepraszam za długość... Mam nadzieję, że wybaczycie ... ^.^
Że mi się zechciało robić kolorowe literki xD
Nie, teraz nie mam tak jak w każdym filmie romantycznym. Nie dzwoni chłopak z przeprosinami, nie, nie przychodzi i nie zabiera mnie na spacer. Zostałam sama - kompletnie sama ze swoimi smutkami bez żadnego wsparcia nawet ze strony małej garstki "rodziny"... Hmm?
Wzięłam słuchawki i dla polepszenia humoru włączyłam sobie "Exo-K - History". Kai zaskakująco dobrze śpiewa. Muzyka zazwyczaj jakoś tam podnosi mnie na duchu... Włączyłam "J-Min - Stand Up". To z japońskiej dramy "Hana Kimi". To jest o jakiejś dziewczynie, której spodobał się chłopak, który był sportowcem, ścięła włosy i zaczęła się uczyć w szkole dla chłopców. A ostatnio co mnie zdziwiło wyszła jakaś koreańska drama o tej samej tematyce... Nazywa się "To The Beautiful You". "Z jakimś tam MinHo z SHINee, a ja nawet go nie znam, choć byli w moim mieście dwa razy" (zapamiętajcie te słowa). Wiele dziewczyn wzdycha na ich widok jakby nie wiem kim byli... Nie rozumiem tego... Mówią, że ich kochają, a przecież nie znają ich charakterów poza sceną. Czyli, że miłość zaczyna się od pierwszego spostrzeżenia i zapamiętania tej osoby? Mam tyle pytań... To czego wciąż milczę? Głupia nieśmiałość!
Położyłam się i zasnęłam budząc się dopiero w sobotę rano.
Podniosłam głowę z niechęcią, ale zapach rozchodzący się po całym domu nie dał mi leżeć w spokoju. Zaścieliłam łóżko, ubrałam brązową sukienkę i kremowy sweterek na wierzch. Przeczesałam włosy i ubrałam żółte kapcie na nogi. Łaziłam po całym domu. Tak, czułam piękny zapach. Nie myśl, że to zapach jedzenia... To zapach perfum mojej mamy. Mój ulubiony zapach. Minęło szesnaście lat, a ja dalej go czuję. Zawsze dreszcze przechodzą mi po ciele i bardzo miłe ciepło. Czuję jakby była ze mną. Chodziła po domu przytulając mnie, łapiąc za rękę i ciągnąc do harfy. Jak śpiewam czuję, jakbym śpiewała tylko dla niej, by była szczęśliwa i uśmiechała się szeroko. Co dzień wstając widzę jej zdjęcie stojące przy moim łóżku.
Teraz wiem, że babcia jest w bezpiecznych rękach ... - uśmiechnęłam się lekko.
Znów nikogo nie było. Coraz częściej wychodzili. Poszłam do kuchni. Czekało tam śniadanie. Herbata była jeszcze gorąca, czułam jej żar. Musieli wyjść niedawno...
Zadzwonił mój telefon z dzwonkiem oczywiście jedynego jakiego znałam, koreańskiego, ulubionego piosenkarza - G-Dragon - Heartbreaker.
Odebrałam. To była jakaś dziewczyna imieniem Becky, mówiła, że pochodzi z Ameryki, ale mieszka w Japonii. Chciała się ze mną spotkać w sprawie samorządu i dyskoteki szkolnej.
Zebrałam się i wyszłam. Doszłam w umówione miejsce - w parku.
Stała tam dziewczyna, blondynka, miała śliczne oczy.
Podeszłam do niej i zaczęłam coś mówić, a ona mi przerwała.
- Spóźniłaś się 10 minut! Ja tu marnuję swój czas, a ty?! - wykrzyczała zdenerwowana
Czyli mnie nie znała... Ja zawsze się spóźniam, zawsze! Egh...
- Ja.. Ja przepraszam... - powiedziałam udając smutną.
W duchu się śmiałam. Miała śmieszny wyraz twarzy jak się wkurzała
- Przepraszam nic nie załatwi!!! - wykrzyczała i rzuciła mi jakimiś papierami w twarz.
Pobiegła przed siebie. Już była daleko. Nie dogoniłabym jej. Dopiero teraz zobaczyłam napis :
"Uczennica należąca do samorządu szkolnego - Hana Raito Kaze organizuje wraz z przewodniczącym szkoły Lee JiWoo dyskotekę szkolną."
Że jak?! Ja w samorządzie szkolnym?! Pff... O co chodzi?
Usiadłam na ławkę. Po jakiejś minucie przyszło mi na myśl jedno słowo.
- TATA!!!!!!!! - wydarłam się tak głośno, że prawie cały mały park mnie usłyszał.
Zawstydzona wróciłam do domu i trzasnęłam z całej siły drzwiami.
- Tato! Tato!! Tato!!! - wołałam po całym domu.
Tata wyszedł ze swojego "pokoju pracy" jak to on nazywa i zaczął wypytywać o to, co się stało.
- Tato, ty wypytujesz?! Przecież zapisałeś mnie do samorządu szkolnego!!! - wykrzyczałam
- Ale ja tylko chciałem... - powiedział smutny.
- Tak, wiem "dobrze", ale jakoś zawsze ci to nie wychodzi.
Odbiegłam od niego i zamknęłam się w pokoju.
Nagle ktoś zaczął pukać w okno...
Dziękuję, Dziękuję, Dziękuję!! <3
Uwielbiam Was. Minął dzień, a ja już mam 1,445 wyświetleń, 16 obserwatorów, 7 czytelników i 5 komentarzy pod poprzednim postem. Dziękuję :)
Przepraszam za długość... Mam nadzieję, że wybaczycie ... ^.^
Że mi się zechciało robić kolorowe literki xD
Omo. Świetnie C:
OdpowiedzUsuńAle jak niby minął dzień ? W lipcu jeszcze zaczęłaś pisać tego bloga ^^
Czekam na c.d. bo bardzo ciekawe :)
Genialne, czekam na ciąg dalszy opowiadania !
OdpowiedzUsuńWeny życzę ^,^
Boskie C: Szkoda tylko że przerwałaś w takim momencie... No cóż czekam na następny rozdział :D
OdpowiedzUsuńNo fajne,fajne
OdpowiedzUsuńfajnee :D . czekam na ciąg dalszy :D
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że to najlepszy rozdział do tej pory <3
OdpowiedzUsuńBravo C: