czwartek, 30 sierpnia 2012

Is Anybody Else There? 9

Rozdział 9

*** Myśli MinHo ***

* Tak dla wyjaśnienia, Amy to stara koleżanka Hany. Dwa lata od niej starsza. Po skończeniu gimnazjum (jak Amy skończyła) straciły ze sobą kontakt, bo wyleciała do Seul, do Korei Południowej.

Do ChisanaSekai : Przepraszam, że wybrałam imię dla dziewczynki "Jessica" (będziesz wiedzieć o co chodzi jak przeczytasz), ale kocham to imię. Jak byłam młodsza zawsze jak się bawiłam wrzeszczałam "Ja chcę mieć na imię Jessica!".


Złapał mnie za rękę i zaczął mówić.

- Daisy...
- Daisy?! Mam na imię Hana!
- Przepraszam, Hano - potrząsną głową.
- Tato, to bez sensu. Ona Ci nie zastąpi mamy...
- Nie zastąpi, tylko uzupełni jej miejsce, a to coś innego.
- Ale mama... Mama jest inna! Jak możesz?! - łzy same zaczęły mi spływać po twarzy.
- Nie ma ludzi niezastąpionych, kochanie. - zaczął mówić troskliwie.
- Owszem, są. Mnie niczym nie zastąpisz... Tak samo jak nikt nie zastąpi mi... - chciałam powiedzieć "JiWoo", ale z ust wyszły mi inne słowa - mamy...
- Uwierz, przyzwyczaisz się. - chciał mnie objąć, ale go odepchnęłam.
- Przyzwyczaisz?! Czy ty wiesz, co mówisz?! Nikt nie zapełni w moim sercu takiej pustki jaką zostawiła mi mama. Kochała mnie. Choć miałam tylko dwa lata jak odeszła, czuję dalej jej miękkie włosy, piękny truskawkowy zapach jej perfum, jej ciepło jak mnie przytuliła. Babcia mi pomagała zapomnieć, ale nie mogłam, a teraz i ona odeszła. Świat odebrał mi osoby, które pomagały mi w życiu, bez których załamałabym się już dawno temu. Po tym jak mama odeszła nie istniałeś dla mnie, tylko dla papierów. Czułam, jakby były moją konkurencją. Nie powinnam tak czuć. Nie nauczyłeś mnie niczego w życiu. Nie byłeś tym za kogo cie uważałam. Słowo "tata" dla mnie nie istniało w tym znaczeniu, co powinno. Uważasz, że to dobrze? Więc skoro nikt mi nie zastąpi mamy to tamta pani z arogancją na twarzy też. A więc skoro taty, ani mamy nie ma to... Nie mam rodziców, jestem sierotą... - pięć wielkich, gorzkich łez poleciało po moich policzkach.
- To nie tak...
- A jak?! Nie jestem już dzieckiem. Rozumiem niektóre sprawy. Za dwa tygodnie, czyli dokładnie 10 lipca, skończę osiemnaście lat. Będę pełnoletnia. Nie mam zamiaru tu być, nie chcę. Wyprowadzę się z domu.
- Ale...
- Wyjdź! - krzyknęłam połykając przy tym słone strumienie łez.

Wstał z łóżka i wyszedł z pokoju. Rozpakowywałam rzeczy z walizek i toreb.
Zajęło mi to około dwóch godzin, bo zastanawiałam się gdzie co ułożyć. A gdy już to zrobiłam wyjęłam telefon.

"18 Nieodebranych połączeń od: MinHo."

"6 Nieodebranych wiadomości od" MinHo, Amy Twinkle, numer prywatny."

Od: MinHo

Hana, martwię się. Wylądowałaś? Dzwoniłem już ponad 15 razy, a ty nie odpowiadasz. Coś się stało?

Od: MinHo

Hana, wszystko w porządku? Odezwij się...

Od: Amy Twinkle

Hej Hana. Słyszałam od tego JiWoo, że jesteś w Korei, w Seul. Może się spotkamy?

Od: numer prywatny

Jak ci czas mija? Słyszałam, że jesteś w Korei. Twój tata tak powiedział... Tak z dnia na dzień straciłam pracę. Co tam się stało?

Od: numer prywatny

Hana, piszę z telefonu, z biura mojego ojca. Czy jest taka możliwość, żeby Becky się ze mną spotkała? Masz z nią kontakt? To ważne. Bo wyjechała do Polski, a tu chodzi o jej rodzinę... Myah.

Zadzwoniłam do MinHo.

- Halo?
- MinHo?
- Hana? Nic ci nie jest?
- Nie, niby czemu?
- W wiadomościach mówią, że samolot z Ota do Incheon rozbił się.
- Przecież ja leciałam do Seul.
- Ah tak.
- Czemu się tak martwisz?
- Ja? Wcale nie... Po prostu ... Eee... Ymm... Jesteś moją przyjaciółką.
- No tak - zaśmiałam się - MinHo - mistrz kłamstwa, keke.
- Ja? Ymm... Nie!
- Oj dobrze. Coś konkretnego chciałeś wiedzieć?
- Nie... Tylko to, czy żyjesz. - wydawał się być zmartwiony.
- Kiedy przylatujesz - odwróciłam temat, by usłyszeć odrobinę radości w jego głosie.
- Za półtorej tygodnia. Za niedługo się zobaczymy. - powiedział radośnie.
- Ten czas będzie mi płyną na prawdę wolno...
- Tak? - powiedział jakby z nadzieją w głosie.
*** Ej, serce. Nie wiesz, że kiedy rozmawiam, masz nie walić szybciej i aż tak mocno?***
- Oczywiście, bo tata znalazł sobie jakąś dziwną babkę i powiedział, że zastąpi mi i jemu mamę, rozumiesz?
***Miałem nadzieję, że będziesz za mną tęsknić... Że dlatego będzie ci wolno płynąć czas...***
- Tak, rozumiem. To okropne... - w jego głosie słyszałam współczucie.
- Pokłóciliśmy się i powiedziałam, że jeśli się z nią nie rozstanie wyprowadzę się z domu, bo za dwa tygodnie kończę osiemnaście lat. - łza popłynęła mi po policzku.
***Tak, rozumiem. Tak bardzo chcę być teraz przy tobie. Przytuliłbym cię, a ty byś się swobodnie wypłakała. Moja bluzka posłużyłaby ci jako podpora w trudnych chwilach, chusteczka kiedy płaczesz i ciepły koc kiedy marzniesz***
- Nie płacz, wszystko się ułoży... Obiecuję, kiedy przylecę porozmawiamy razem.
- Dziękuję, że jesteś.
***W końcu istnieję tylko dla ciebie. Kocham cię. Zawsze będę przy Tobie. Może nie ciałem, ale duchem...***
- Proszę... Ale ty na serio masz urodziny za dwa tygodnie?
- Tak, już osiemnaste. - powiedziałam z radością w głosie.
- To super. Robisz imprezę?
- Tak.
***Nie zapraszaj Key! Nie zapraszaj Key! On Cię uwiedzie... Proszę, nie zapraszaj KiBum'a!***
- Dostaniesz ode mnie śliczny prezent.
- Nie trzeba...
***Jesteś moim diamentem. Muszę, inaczej nie potrafię.***
- Ojj... I tak dostaniesz!
- I zaproszę w pierwszej kolejności taką osobę... Wyjątkową.
***Czy to ja? No proszę, powiedz, to ja?***
- Kto to jest? - zapytał mnie z nadzieją w głosie.
- To Amy. Jest cudowna. - zaśmiałam się.
***Jaka Amy? To nie ja? A co z tym, który Cię wspiera?***
- Yhmm...
- Dobrze, ja kończę.
***Nie, proszę. Chcę cały czas słyszeć Twój głos...***
- Ok, ja też muszę kończyć.
- To pa!
***Pa kochanie!***
- Cześć.

Rozłączyłam się. Fajnie, że mam takiego przyjaciela, jakim jest MinHo.
Odpisałam Myah (dziewczyna z balu) :

"Aktualnie jestem w Korei, nie mam z nią kontaktu, ale spróbuj zadzwonić."

Ominęłam ten pierwszy SMS z numeru prywatnego, bo nie wiedziałam kto to.

Ah, ta Amy. Oczywiście, że tak! ^.^

"Pewnie, a skąd wiesz?"

SMS nadszedł dość szybko :

"Mama mi mówiła. Przejdziemy się z moim skarbem, dobrze?"

Do: Amy

"Dobrze, za godzinę w parku, może być?"

Od: Amy

"W którym, mamy ich kilka :D"

Do: Amy

"W dzielnicy Jung-gu, bo tu mieszkam."


Od: Amy

"To dwie dzielnice dalej od mojego domu. Egh... Przejdę się z małą."

Do: Amy

"To za godzinę w parku. Jesteśmy umówione! >.<"

Od mojego domu to było jakieś piętnaście minut, ale żeby się nie śpieszyć wyjdę sobie teraz.

Usłyszałam dość niemiły głos Daisy z dołu.

- Złaź na dół! Obiad!!! - miała taki wredny głos, że tysiąc starszych, skrzeczących babć jej nie pobije.
- Nie jestem głodna. Zjem na mieście! - wrzasnęłam i wybiegłam z pokoju jak burza.

Tyle tych schodów. Jeden, dwa, trzy, osiem, dwanaście, osiemnaście, dwadzieścia?! I to jeszcze takie wielkie stopnie, że trzeba mieć tak długie nogi, jak europejska modelka... Zeszłam na dół krzyknęłam krótkie "Pa", zanim mój tata będzie się domagał powodu mojego wyjścia.

Wyszłam z ogromnego domu i zaczęłam iść chodnikiem przy niezbyt ruchliwej ulicy. Ciszy szmer drzew towarzyszył moim krokom. To dziwne, że nie miałam ochoty założyć słuchawek i odpłynąć w świat muzyki. Zawsze to coś - zmieniam się. To już zauważyłam wcześniej. Wydoroślałam z lubienia Hello Kitty, noszenia różowych ciuchów i kokardek we włosach. Lecz dalej to z dzieciństwa pozostało - ciekawość świata. Chciałabym wszystko za jednym razem obejrzeć, caluteńki świat. Ale się nie da... Marzenia... Zaczęłam iść nieco zagłuszającą ulicą. Już aż tylu drzew nie było jak w Ota. Miasto było inne. Szłam koło różnych sklepików, butików, barów, od których było czuć koreańskim jedzeniem. To właśnie takie, jak gotowała moja babcia i mama. Te zapachy towarzyszyły mi od zawsze. Uwielbiałam je. Choć były tak bardzo ostre, azjatycka kuchnia zawsze była dla mnie czymś niepowtarzanym. To śmieszne, ale jest tyle dań azjatyckich, że łatwo w nich znaleźć swoją osobowość - łagodna, niewinna jak Juk, albo Bap (dwa koreańskie dania, bardzo zawiesista zupa i ryż z dodatkami typu orzechy i takie tam dziwne składniki). Po drugiej stronie drogi były skrzyżowania przeplatane z placami zabaw. Przepiękna okolica. Ludzie pędzili do przodu bardzo szybko. Każdy gdzieś się śpieszył, dokąd? Nie wiem. Ale każdy z nich miał swój cel. Tak samo jest w życiu. To cudne, że każdy chce coś osiągnąć. Właśnie przechodziłam koło piekarni Mira Bakery. Zalatywało z niech zapachem moich ulubionych ciasteczek. Gościnny zapach zaprosił mnie do środka. Ujrzałam tam kobietę około trzydziestki. Układała paczuszki z świeżo upieczonymi, jeszcze ciepłymi ciastkami. Uśmiechnęłam się i przekroczyłam przez wszystkie półki idąc w stronę kasy. Stał tam mężczyzna w podeszłym wieku.

- Dzień dobry, co podać?
- Poproszę tamte ciasteczka. - wskazałam ręką na półkę ze smakołykami.
Poszedł po słodycze i podał mi torebkę.
- To nazywa się "Malinowe Cudeńka". - zaśmiał się.
- Dobrze, następnym razem jak będę to chciała na pewno wypowiem tą nazwę. - uśmiechnęłam się szeroko.
- Skąd pochodzisz?
- Z Japonii, ale korzenie mam koreańskie.
- Słychać, inny akcent.
- Aż tak to słychać?
- Owszem, jestem starszym człowiekiem, ale słuch mam jeszcze dobry. - znów się zaśmiał.
- Dobrze, do widzenia. - ukłoniłam się, złapałam torebkę z "Malinowymi Cudeńkami" i pokierowałam się do wyjścia.

Park był już niedaleko, ale miałam jeszcze ponad pół godziny. Postanowiłam pokierować się do pobliskiej kawiarni. Tam spokojnie usiądę i zjem te słodkości, zamówię sobie gorącą czekoladę i poczekam do umówionej godziny. Może to śmieszne, ale gdy jest lato lubię posiedzieć w kawiarni i pić kakaowe słodkości w śnieżnobiałych kubkach. Przekroczyłam próg znanej ze swoich lodów i pysznych gofrów kawiarni i podeszłam do lady. Tam zamówiłam to co chciałam i usiadłam przy małym stoliku na miękkim krześle. Wyjęłam komórkę i zaczęłam usuwać wiadomości. Natrafiłam na jedną przykrą, lecz nigdy wcześniej jej nie widziałam, a była otwarta.

"Hano, to ja, JiWoo. Czy Twoje uczucia są stałe w stosunku do mnie? Czy Ty dalej mnie kochasz? A może ten pocałunek dla Ciebie nic nie znaczył? Dla mnie tak, najcudowniejsze uczucie na świecie. Odwzajemniłaś go, ale potem uciekłaś. Czyli wolisz jego, tak? Bo jest sławny... Mogłem się tego spodziewać..."

Kliknęłam strzałkę w dół.

Wiadomość z: 24.06.2012

Przecież to dwa dni temu. MinHo? No bo kto inny. W ten dzień u niego spałam. Jest jakaś odpowiedz wysłana z mojej strony? Oczywiście, że tak :

"Oczywiście, że wolę jego. Nie dlatego, że jest sławny. Po prostu się w nim zakochałam. Nie zbliżaj się nigdy do mnie. Mam nadzieję, że to są wyraźne znaki tego, że nie chcę, byś to ty był przy mnie..."

Ja nic nie pisałam!
Kelnerka podała mi kubek z czekoladą i zaczęłam jeść ciasteczka popijając napojem.
Nagle do kawiarni wchodzi osoba z dziewczynką około czwartego roku życia i zaczyna krzyczeć "Hana! Hana!"

- Tak? Kim jesteś?
- To ja, Amy.
- Amy? Oh, cześć!
- Hej!
Przytuliłyśmy się mocno. Dobrze jest zobaczyć Amy po tylu latach.
- A to jest moja córeczka. Jak masz na imię? - powiedziała z uśmiechem Amy wskazując na dziewczynkę z pięknymi, brązowymi włosami.
- Jessica... - powiedziała nieśmiało dziewczynka. - Ale możesz do mnie mówić Jess.
Schyliłam się do niej.
- Cześć Jess, mam na imię Hana. - posłałam jej szeroki uśmiech i podałam jej palca wskazującego by mogła go swobodnie objąć rączką. Tak też zrobiła.
- Może chodźmy już do parku. - rzuciła pomysłem Amy.
- Tak, masz rację. - powiedziałam i w tej chwili wyszłyśmy z pomieszczenia.

Zaczęłyśmy iść w stronę parku. Jedno pytanie mnie dręczyło, więc postanowiłam je zadać.

- Amy, czy to naprawdę twoja córka?
- Tak...
- Kiedy to się stało?
- Co?
- No wiesz...
- Aa.. Pięć lat temu. Czyli zaraz po tym, jak opuściłam gimnazjum.
- Jaka była reakcja Twoich rodziców?
- Nie obchodziło ich to. Powiedzieli, że będę tu mieszkać, ale za wszystko związane z dzieckiem ja sama mam płacić. Także rzuciłam szkołę i zajmowałam się dzieckiem.
- A Twój chłopak?
- Jak dowiedział się, że jestem w ciąży rzucił mnie.
- Przykro mi...
- W porządku, poradziłam sobie sama i teraz jestem z tego dumna.

Doszłyśmy do parku w milczeniu. Mała poszła się bawić.
Park mieścił się koło lasu. Jess pobiegła pobawić się na "małpi gaj". Wspinała się, huśtała na linach. Miło było popatrzeć na zabawę słodkiego dziecka. Tak się cieszyła.
Odwróciłyśmy wzrok od maleństwa.

Popatrzyłyśmy na plac zabaw po około dziesięciu minutach. Nie było jej. Podbiegłyśmy tam.
Leżała cała zakrwawiona, a koło niech mężczyzna w masce z pistoletem...

Czy chcecie dziś zwiastun?
Tak dla sprawdzenia, oto on :

Zapowiedź rozdziału 10

Dziewczynka będzie się powoli wykrwawiać. Mężczyzna ponownie strzeli do małej dziewczynki. Co jej się stanie. Czy bardzo będzie zraniona? Czy przeżyje? Tego dowiesz się w następnym rozdziale.

Dziękuję 17 obserwatorom, za 2,711 wyświetleń. 
To bardzo miło z Waszej strony.

Mam nadzieję, że rozdział Was zaciekawił. Oceńcie go w komentarzach. :)


I Hope You Like It ! ^.^

15 komentarzy:

  1. Oj biedna Jess.;(
    nie moghe doczekać się nastepnego rozdziału
    Pozdrawiam>3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej biedactwo ;(
    Rozdział super, czekam na c.d ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie lubię jak ktoś dziecku krzywdę robi :( ale opowiadanie fantastyczne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie lubię, ale troszeczkę drastycznych scen powinnam wprowadzić...

      Dziękuję :)

      Usuń
  4. Omo. Wcześniej chyba usunęłaś.
    Nie gniewam się, gdyż nie jest to główna bohaterka ^^
    Też od najmłodszych lat kocham imię Jess ^^
    Czekam na c.d.
    Coś ty wymyśliła ? o.o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ściągam od kogoś imion głównych bohaterek.
      Po prostu pierwsza myśl...

      To świetnie ^.^

      Zobaczysz w następnym rozdziale...

      Usuń
  5. cuudny rozdział :D . proszę , nie uśmiercaj dziewczynki . :D . / Ewka . :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ; ))

      Dowiesz się co z nią w następnym rozdziale...

      Usuń
  6. Dzięki, że napisałaś mi o tym blogu ^^ nadrobiłam już wcześniejsze rozdziały i muszę przyznać, że masz ogromny talent.! Najfajniejsze w rozdziałach jest to, że są długie ^^

    Rozmowa Hany i MinHo przez tel. i jego myśli - Genialne!
    Biedna dziewczynka.. :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za bardzo miłe słowa. Napisałam ci o blogu, bo chcę dzielić moją pasję z innymi. :D
      Są długie. Miałam zawsze zamiar pisać dłuższe (jak w prawdziwych książkach), ale czas raczej mi na to nie pozwala. Mam pełny rozkład dnia >.< Dlatego nowe rozdziały pojawiają się w nocy. Jak byłam w Anglii rozdziały pojawiały się około 02:00 albo 03:00 w nocy -.- Dlatego u czytelników mojego bloga mam przezwisko "ta, która nie śpi". W dzień wypady ze znajomymi, zwiedzanie, sklepy, a w nocy pisałam rozdziały, bo nie miałam czasu wcześniej.

      Chyba wszystkich rozśmieszyła :D

      Tak, to prawda... :(

      Usuń
  7. haha, świetny rozdział. ^^ rozśmieszyła mnie rozmowa z Minho i jego myśli. xD o nie, nie chcę, żeby Jess się coś stało, nie uśmiercaj jej. :( czekam na kolejny rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, a te jego myśli chyba najlepszy moment to "Nie zapraszaj Key" xD

      Tak, spróbuję go napisać szybko. ^.^

      Usuń
  8. świetne ! biedna Jess ! jestem ciekawa następnego rozdziały ^^

    OdpowiedzUsuń


~~REGULAMIN~~

* Proszę nie reklamować się - to nie tablica ogłoszeń.
* Jeśli komentujesz, przeczytaj choć połowę notki.
* Akceptuję krytykę, ale nie chamstwo i obraźliwe teksty.
* Anonimowi mogą dodawać komentarze.
* Nie kopiuj - prawa autorskie są na każdym blogu, a do sądu łatwo wezwać.
* Staram się odwdzięczyć za każdy komentarz.
* Napisz, że obserwujesz.